
Strategie w związkach wielokulturowych
Jedna z moich klientek długo zastanawiała się, gdzie przenieść się ze swoim partnerem. Pochodząca z Niemiec, Inka, poznała swojego holenderskiego partnera w Stanach Zjednoczonych, gdzie obydwoje byli na stypendium. Gdy nadszedł czas decyzji, co dalej, mieli niezły orzech do zgryzienia, szukali bowiem miejsca, w którym czuliby się dobrze, a do tego mieliby tzw. „czystą kartę”, czyli, gdzie mogliby zacząć życie w równowadze kulturowej. W związku z tym zarówno Niemcy, jak i Holandia odpadały, jako kraje do zamieszkania. Ponieważ jednak chcieli pozostać w miarę blisko rodziny, ich wybór padł na Austrię, do której przeprowadzili się i gdzie zamieszkali wspólnie po raz pierwszy.
Inka nie wyobrażała sobie życia w Holandii, skąd pochodził jej narzeczony. Nie wyobrażała sobie także życia w Niemczech, bo nie chciała brać odpowiedzialności za wprowadzanie Franka w meandry niemieckiej kultury. Wiedziała, że potrzebują „świeżego startu”, a także się poznać, mając takie same prawa i obowiązki. Nie posiadając żadnego kulturowego programu, który by jednemu z nich coś ułatwiał, a drugiemu utrudniał.
W Austrii obydwoje byli przyjezdni, nietutejsi i równie intensywnie musieli nauczyć się „przechodzić” przez nowe meandry kulturowe. Dzięki takiej konstrukcji uczyli się wszystkiego od podstaw – poznawali znajomych, robili plany na weekend, szukali pracy, i tak dalej. Nikt z nich nie był gospodarzem, a więc żadne z nich nie było zobowiązane do „wprowadzania” tego drugiego w kulturę.
Pary radzą sobie z wyzwaniami wielokulturowości na różne sposoby. Niektóre rezygnują z jednej z kultur, inne z kolei łączą elementy obu kultur tak, aby tworzyły harmonijną całość dla wszystkich członków rodziny. Czasem świadomie wybierają pewne elementy z każdej z kultur, by budować swoją tożsamość.
Nierzadko dochodzi również do tzw. kompromisu kulturowego, gdzie partnerzy wzajemnie się dostosowują – zmieniają swoje nawyki, zwyczaje, a nawet wartości. Wspólnie tworzą system, który najlepiej odpowiada ich potrzebom. Aby taki kompromis był możliwy, ważne jest, by dobrze rozumieć siebie nawzajem i mieć świadomość wpływów kulturowych.
Taki kompromis może dotyczyć wielu aspektów życia codziennego, na przykład pór i rodzaju posiłków. Holendrzy zazwyczaj jedzą kanapki w porze obiadowej, a na kolację serwują obfity, często ciepły posiłek. Z kolei Polacy na obiad w południe jedzą ciepłe danie, a na kolację coś lżejszego. Kompromis dla polsko-holenderskiej pary mógłby polegać na tym, że w południe jedzą kanapkę, a wieczorem ciepłą kolację. Dlaczego nie?
Kompromis może również dotyczyć kwestii bliskości i przestrzeni. Jeśli jesteś przyzwyczajona do spędzania z partnerem jak najwięcej czasu i szukania wspólnych zajęć, może cię zaskoczyć, że twoja druga połówka, na przykład pochodząca ze Skandynawii, może mieć zupełnie inne podejście. Dla niej bliskość oznacza bycie razem od czasu do czasu, z większym naciskiem na przestrzeń osobistą.
Poznanie kulturowego tła, wartości i potrzeb partnera lub partnerki pozwala na wspólne stworzenie przestrzeni, w której oboje możecie czuć się zrozumiani, a wasze potrzeby będą zaspokajane na tyle, na ile to możliwe dla obu stron. Kluczem do tego jest komunikacja! Brak jasnego porozumiewania się może łatwo prowadzić do nieporozumień i faux pas.
Robert, jeden z moich polskich kolegów, który wszedł w nowy związek z Holenderką, swojego „dżentelmeńskiego” sposobu bycia o mało nie przypłacił końcem związku. Otóż jego dziewczyna mieszkała na trzecim piętrze starej kamienicy, a że po mieście jeździła rowerem, dla Roberta najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem było zaproponowanie Ingrid wniesienia roweru na owe trzecie piętro. Ta propozycja nie tylko spotkała się z dezaprobatą Ingrid, ale spowodowała, że zareagowała ona bardzo impulsywnie twierdząc, że do tej pory znakomicie dawała sobie radę sama i na pewno rower wniesie. Czyżby Robert miał jakieś wątpliwości co do jej możliwości, lub, co gorsza, uważał ją za nieudacznicę? Dodała, że nie cierpi, gdy mężczyźni sprowadzają kobiety do roli, w której to mężczyźni mają szansę się wykazać. I choć ten związek miał mocny i nieoczekiwany początek, to udało się go uratować.
To, jakie strategie obiorą partnerzy, aby tworzyć udany związek, zależy od nich. Nie ma jednej formuły szczęścia, która sprawdzi się dla wszystkich. Dawanie ogólnikowych porad nie jest więc na miejscu, bo tylko ty i twoja druga połówka wiecie, co jest dla was ważne. Ale jest jedna wskazówka, którą mogę dać.
Jest nią ćwiczenie umiejętności nazywania tego, co wydaje się standardem i nazywanie własnej sytuacji/uczuć/przeczuć/oczekiwań/i tak dalej. Łatwiej będzie taką formułę stworzyć parom, które mają większą tolerancję na niejednoznaczność, czyli kompetencję kluczową, jeśli chodzi o różnice w opiniach lub wartościach. Im więcej nieomówionych tematów zostawisz na później, tym więcej niejasności i konfliktów może się pojawić.


