Randki, czyli kto płaci za co

Pochylmy się nad tematem pieniędzy i płacenia na pierwszych randkach. Kto płaci za co? Czy ktoś płaci za mnie? Czy ja płacę za kogoś i za siebie? Czy każdy płaci osobno? Jak się zachować? Czy zapytać, czy nie pytać? Jeśli zapytam, to gdzie zostaje romantyzm? Romantyzm się rzeczywiście ulotnił, bo zamiast delektować się chwilą ty możesz mieć w głowie helikopter, którego śmigła zakłócają ci klarowne myślenie i czucie. A to, w jaki sposób podchodzimy do kwestii pieniędzy jest jak najbardziej związane z kulturą.

Moje pierwsze doświadczenia z pieniędzmi były takie, że to mężczyzna płacił za randki. Czyli kawa, kolacja, czy obiad, a do tego jakiś kwiatek  – te wszystkie wydatki były po jego stronie. I tak sobie myślałam aż do czasu, kiedy nie dostałam pierwszy raz obuchem szoku po głowie, gdy będąc na randce w Niemczech usłyszałam pytanie kelnera: „Płacicie razem, czy osobno?” Chłopak, z którym byłam na randce powiedział: „Osobno.” I tak oto, pozostając w szoku zapłaciłam swój pierwszy rachunek za randkę, po czym pożegnałam się z „randkowiczem” i nigdy więcej nie odebrałam od niego telefonu. Dlaczego? Dlatego, że wówczas byłam przekonana, że płacenie za dziewczynę na randce świadczy o dżentelmeństwie i o dobrym wychowaniu. Wówczas byłam jeszcze na etapie, na którym odklejenie się od moich przekonań i spojrzenie na sytuację z perspektywy kulturowej było w zasadzie niemożliwe.

Podczas, gdy w niektórych krajach kelner naturalnie podaje rachunek mężczyźnie (zaobserwuj!), to w Niemczech takie pytanie jest całkowicie naturalne. Nie ma tam po prostu tradycji płacenia za kobietę. W tej indywidualistycznej kulturze, każdy jest odpowiedzialny za siebie i za własny rachunek.

Co kraj to obyczaj, dlatego dowiedz się wcześniej, jakie zwyczaje przyswoiła sobie twoja druga połówka. Wtedy będziecie mogli o tym po prostu porozmawiać (zamiast „ścinać się”, wykłócać o to, kto płaci lub nie i dlaczego, a być może nawet przemilczeć sytuację i nigdy więcej nie odebrać telefonu od tej osoby).

Idąc z moim przyszłym mężem na pierwszą randkę powiedziałam wprost: „Kochany, na randce chciałabym, abyś za mnie zapłacił. Taki mam wgrany program i nie potrafię go przeskoczyć. Gdy sama płacę za siebie, tracę szacunek do mężczyzny, z którym randkuję. Jest to ok?” Wypowiedzenie takiego zdania kosztowało mnie sporo wysiłku, wstydu i rumieńców na twarzy, ale z góry wiedziałam, że jest to coś, czego nie ominę. W grę wchodzi przysłowiowy „wóz lub przewóz.” Jak się nie uda, to trudno – wiedziałam już o sobie, że tego kawałka w głowie nie ułożę. Próbowałam wcześniej kilka razy, raczej z marnym skutkiem.

W Holandii indywidualizm jest ceniony jeszcze wyżej niż w Niemczech, stąd jestem pełna podziwu dla mojego męża, że pomimo pierwszego odruchu rozliczania się każdy za siebie, udało mu się wyjść poza normy kulturowe i zaakceptować moją prośbę. Mieliśmy spory ubaw i dużo tematów do rozmów podczas kolacji. Większość z nich dotyczyła finansów oraz związanych z nimi sytuacji kulturowych. I choć mamy wspólne konto, mąż do dziś płaci za kolację. To taka wypracowana zasada, która mi bardzo pomaga.

Kolejnym wielkim zaskoczeniem była dla mnie rozmowa o moich zobowiązaniach finansowych na początku naszej znajomości. Nie mogłam uwierzyć, że oto mężczyzna, z którym spędziłam fajnie czas pyta mnie, czy mam zaciągnięte kredyty i czy spłacam jakiekolwiek zobowiązania finansowe (alimenty, pożyczki, raty, i tak dalej). Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje i o ile dobrze pamiętam, to w odpowiedzi zaśmiałam się nerwowo. Ale poszłam za ciosem i powiedziałam, jak sprawy mają się u mnie. A potem zapytałam jego o to samo.

Było to wszystko dość dziwne (a na pewno nieznajome), ale już po tym, jak uspokoiłam emocje i przeanalizowałam dokładnie co się stało, poczułam wdzięczność za taki obrót spraw. Nie było tu żadnego przysłowiowego owijania w bawełnę, a tym samym zobaczyłam wartości dodane: oszczędność czasu, energii i sił randkowych, a przede wszystkim przejrzystość. Moja słowiańska natura zdecydowanie zgadza się z tym, że romantyzm podupadł. Jednak w zamian, od początku wiedziałam o moim przyszłym mężu całkiem sporo. Ile z nas nie wie tego do momentu, aż jest za późno?

Są kultury, w których pieniądze uważane są za brudne, gdzie nie rozmawia się o pieniądzach, nie rozlicza się drobnych kwot. Macha się ręką mówiąc: „Dobra, nie ma co się rozdrabniać. To tylko 50 groszy.” Jednak są takie kultury, że każdy dba o to, żeby mieć ich jak najwięcej i otwarcie o tym mówi. Wtedy rozliczanie się, co do grosza jest najbardziej naturalną rzeczą na świecie i nikt się tego nie wstydzi. Ba, jest dziwne, gdy się tego nie robi, bo przecież gdy wartością jest oszczędność, przejaw jej braku będzie odebrany jako wada, a nie zaleta.

Także sama widzisz, że nie istnieje jeden rodzaj obchodzenia się z pieniędzmi. Ile kultur, tyle sposobów i warto o nich rozmawiać. Dlaczego? Bo wtedy dajesz, i sobie i drugiej osobie szansę na to, żeby o sobie dobrze myśleć. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że będziesz negatywnie myśleć o osobie, która w sprawie pieniędzy ma „wgrany odmienny finansowy program kulturowy”.

Gdy spotkasz osobę, która nie przykłada wagi do dokładnego rozliczania się, podczas, gdy dla ciebie to jest ważne, wtedy prosta droga do oceniania jej jako rozrzutnej. Z drugiej strony, jeśli ty masz „wgrany program” podobny do mojego, potrzeba dokładnego rozliczania się drugiej osoby spowoduje reakcję oceniającą typu: „sknera”.

Tylko wtedy, gdy zmniejszy się ciśnienie i zaczniesz otwarcie mówić o swoim kulturowym programie, będziesz miała szansę na bycie w pełni sobą.

Zachęcam cię do przeskoczenia tego niewidzialnego muru, tej nieśmiałości połączonej z obawą, że jest z tobą coś nie tak. Przeskocz i zobacz, czy coś się zmieni. A na otuchę dodam, że nie jesteś w tym sama. Każdy przychodzi z bagażem doświadczeń i wiedzy na temat tego, co rzekomo wypada, a czego nie wypada robić, myśleć i czuć. Także twój partner ma najprawdopodobniej takie same troski, obawy i niewypowiedziane  pytania.

Jeśli nie czujesz się gotowa, żeby rozpocząć taką rozmowę sama, zacznij od podzielenia się z twoim partnerem, czy partnerką informacją, że właśnie przeczytałaś artykuł o „międzykulturowych finansach”. I ciekawa jesteś, jak to jest w tej drugiej kulturze. Wtedy już naturalnie opowiesz o tym, jak jest u ciebie i jakie oczekiwania odnośnie finansów wyniosłaś ze swojej kultury.